Recenzja gry

Ratchet & Clank: Nexus (2013)
Michał Konarski
Sebastian Cybulski
Tomasz Kozłowicz

Kosmiczna masakra kluczem francuskim

"Ratchet & Clank" to bez wątpienia jedna z bardziej rozpoznawalnych serii gier, ukazujących się na kolejne generacje PlayStation. Choć na rynku jest już PS4, w ramach pożegnania ze starą
"Ratchet & Clank" to bez wątpienia jedna z bardziej rozpoznawalnych serii gier, ukazujących się na kolejne generacje PlayStation. Choć na rynku jest już PS4, w ramach pożegnania ze starą platformą dostaliśmy na PlayStation 3 powrót do klasyki w postaci "Ratchet & Clank: Nexus".



Przygody Ratcheta i jego mechanicznego przyjaciela nie raz odbiegały od zręcznościowych korzeni serii. "Nexus" to jednak staroszkolna jazda z zawadiackim Lombaksem w roli głównej. Insomniac nie zdecydowało się na kolejną grę dobrą na imprezy, ale raczej uderzyło w ton single playera, akcji i zbieractwa. Czyli tego, co przyciągało nas do "Ratcheta" za dawnych lat.



Fabuła, podobnie jak w poprzednich odsłonach głównej serii, jest pretekstowa. Pojawiają się nowi wrogowie, czyli rodzeństwo Neftin i Vendra Prog. Powrócą, choćby na moment, starzy znajomi. Historia w grze jest stosunkowo prosta, mimo pewnego twistu mniej więcej w połowie gry. Ale same wydarzenia to tylko pretekst do niekończącej się serii gagów i żartów sytuacyjnych. Niektóre z nich trącą wojskowym sucharem, ale większość jest jednak na stosunkowo niezłym poziomie. Przykład? Jeden z wrogów stwierdza w oglądanej przez bohatera reklamie, że zapisuje się do pewnej akademii, gdyż dawniej walił ludzi po twarzy zupełnie za darmo, a teraz uczynił z tego sposób na życie. 



Sama gra po brzegi wypakowana jest akcją. Nasze podstawowe uzbrojenie to klasyczny już klucz francuski. Poza nim postrzelamy z omniblastera, zamrażacza czy strzelby, która... straszy wrogów. Każdą broń możemy ulepszać za pomocą specjalnej i trudno dostępnej rudy rarytanium. Poza okazjonalnymi ulepszeniami, im częściej używamy danej giwery (czy granatów), tym szybciej podnosi się poziom doświadczenia danej broni. Innymi słowy, nawet startowy blaster pod koniec gry będzie żął wrogów jak świeże zboże. Sam Ratchet także wskakuje od czasu do czasu na wyższy poziom doświadczenia. Wiąże się to głównie ze zwiększeniem liczby punktów zdrowia.



Od czasu do czasu zdobywamy nowy ekwipunek, który służy głównie prostym zagadkom opartym na elementach otoczenia. Sporą rolę w "Nexus" odgrywa grawitacja. Na początku mamy tylko buty, dzięki którym możemy przyczepiać się do specjalnie zaznaczonych powierzchni. Później dostajemy plecak odrzutowy i specjalną broń, za pomocą której uruchamiamy strumienie grawitacyjne. Te ostatnie to przyczynek do prostych zagadek logicznych. Coś tam trzeba coś rozwalić, a potem w odpowiedni sposób ustawić strumienie grawitacyjne i dzięki nim przelecieć nad ogromną rozpadliną.



Choć wiele elementów mechaniki pojawiało się w innej postaci albo w prostszej formie w poprzednich grach, mamy jedno novum – przekraczanie światów. Clank w pewnym momencie zyskuje możliwość wkroczenia w zaświat, miejsce, gdzie żyją tylko Zmorki. W tym momencie gra zamienia się w klasyczny platformer w dwóch wymiarach. Naszym zadaniem "po drugiej stronie" jest z reguły obudzenie jakiegoś Zmorka, a potem szybki odwrót w stronę szczeliny pomiędzy światami. To miła odskocznia od codzienności spod znaku klucza francuskiego i strzałów z blastera.



Nasza epopeja przegoni nas po kilku planetach, jednakże mimo bardzo intensywnej akcji i ciekawych scenek rodzajowych pada możemy odłożyć już po sześciu godzinach, jeśli skupimy się tylko na głównym wątku fabularnym. Można się zżymać, że to mało, ale nie zapominajmy, że Insomniac miało ograniczenia budżetowe, a sam "Ratchet & Clank: Nexus" kupimy za niższą niż zwykle cenę. No i zawsze można skupić się na zbieraniu części do najlepszej broni w grze, czyli Ż.U.B.R.-a. Problem w tym, że poza kilkoma dodatkowymi znajdźkami niewiele w "Nexusie" do roboty. 



Wizualnie "Ratchet & Clank: Nexus" prezentuje się nieźle, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę dość liczne efekty cząsteczkowe. Nieco zawodzi strona audio – ścieżka dźwiękowa niestety odstaje od starych "Ratchetów". Polski dubbing jest taki sobie. To nie poziom "Epic Mickey" czy innych gier, w których rodzimi aktorzy głosowi mogli rozwinąć skrzydła. Nawet w porównaniu do dawniejszych, również przekładanych na polski "Ratchetów" starania obsady wypadają blado.



"Ratchet & Clank: Nexus" to gratka dla ludzi, którzy jeszcze nie przesiedli się na nowy system Sony. Ale jest to też miła i nostalgiczna, choć nieco krótka gra dla każdego, kto choć raz w życiu sterował sympatycznym Lombaksem i jego mechanicznym koleżką. A że cena nie odstrasza, spróbować warto.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones